2015-11-01

Epilog

      Sorelle i Ivy miały lekki problem z namówieniem Henry'ego i Magnusa, by pozwolili im zmodyfikować Bramę pod podróże w czasie, ale w końcu im się udało. Powróciły do swych czasów bez zbędnych wyjaśnień. Chciały, by bohaterowie przeszłości zapomnieli o nich i żyli jak powinni.
      Kiedy postawiły stopę w swoich czasach, poczuły zawód. Nikt nie czekał na nie z transparentami, że gratulują udanej misji. Nawet stypy na ich cześć tu nie było. Sorelle mało delikatnie obchodziła się z Christianem po części dlatego, że wiedziała, iż Kyle już nie wróci. W międzyczasie polubiła tego przymilnego chłopaka, a teraz znikł bezpowrotnie. Ivy nie odzywała się. Wciąż miała w głowie Isaaca.
***
      Ostatecznie oddały Christiana Grayowla Nocnym Łowcom w Idrisie, a same zajęły się przyjmowaniem gratulacji. Cieszyły się, że wróciły do domu, ale czuły, że potrzebują zmiany, dlatego jako tako ucieszyła je wiadomość o tym, iż przenoszą je do Londyńskiego Instytutu. W Nowym Jorku jest już dostatecznie dużo Łowców. Sorelle cieszyła się na samą myśl, że powróci do tych chlupoczących chodników swojego miasta. Choć z drugiej strony bała się nieco, że wpadnie na swoją rodzinę. Na rodzinę, która była przeklęta w przeszłości przez demona i w nikim nie mogła przebić się krew Łowców.
***
      Londyński Instytut wyglądał identycznie jak ten Nowojorski, co niespecjalnie pocieszyło dziewczyny. Ivy była w połowie rozpakowywania, gdy do jej pokoju wpadła Sorelle z wielkim bananem na twarzy.
      – Nie zgadniesz, kto tu jest! – wrzasnęła na pół miasta, aż z drugiego końca budynku było słychać upomnienie ich nowej szefowej.
      Zaintrygowana Ivy zeszła z przyjaciółką na parter, a tam o mało co nie padła na zawał.
      Na jednym z krzeseł w holu siedział Isaac Watersword. Miał nieco inną fryzurę, bardziej na czasie, oraz zwykłe dżinsy i bluzę z kapturem. Jednak to nadal był błękitnooki czarownik, który wyznał jej niegdyś, że ją kocha. Sorelle bezszelestnie znikła z hallu.
      – Isaac? – odezwała się cicho Ivy.
      Chłopak uniósł wzrok, po czym jego twarz przyozdobił największy z widzianych przez nią w życiu uśmiechów. Podbiegł do Nocnej Łowczyni i wpił się w jej usta jakby czekał na nią tysiąclecia. A przecież zaledwie sto parę lat.
      – Tęskniłem za tobą każdą cholerną sekundę mojego życia – wymamrotał między pocałunkami składanymi na jej zaskoczonych ustach.

6 comments:

  1. Replies
    1. Szczerze mówiąc, nie wiem. Niby jakiś pomysł mam. Sporo nawiązań do przeszłości, ale z nowymi bohaterami. Musiałabym nad tym pomyśleć, a widać, jak u mnie jest z wszelką regularnością ._. Do tego chciałam zająć się innymi opowiadaniami, więc naprawdę nie wiem.

      Delete
  2. Dlaczego zakończyłaś w takim momencie?
    Na litość boską dlaczego?!

    ReplyDelete