- Panienko? - odezwał się dziewczęcy głos.
Sorelle miała ochotę przywalić sobie w twarz. Oblała się rumieńcem i powoli podniosła z podłogi. Z drugiego końca pokoju zdziwionym spojrzeniem obrzucała ją Sophie - służąca. Nawet długa poszarpana blizna na twarzy nie była w stanie przyćmić jej uroku. Sorelle poczuła się zażenowana, gdy spostrzegła, że dziewczyna niesie dla niej sukienkę. Chciała ją zaatakować. Niepozorną służkę. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Wszystko dobrze? - spytała ponownie Sophie.
Sorelle szybko pokiwała głową, usiłując opanować swój wstyd.
- Mam dla panienki sukienkę. Co prawda z szafy panienki Lovelace, ale mam nadzieję, że będzie pasować - oznajmiła dziewczyna, unosząc w powietrze długą, lekko różową suknię, na widok której Sorelle miała ochotę udusić jej projektanta. Zdusiła w sobie odruch wymiotny i uśmiechnęła się delikatnie.
- A nie ma może jakiejś w nieco ciemniejszym kolorze?
Sophie mina zrzedła.
- Postaram się coś znaleźć - odpowiedziała, po czym szybko opuściła pokój.
Sorelle opadła na łóżko z cichym westchnięciem. Najpierw nawiedza Willa Herondale'a niemal w jego sypialni, a potem paraduje w różowej sukience... Te czasy działają na nią zdecydowanie negatywnie. Potrząsnęła głową usiłując wyrzucić ze swojego umysłu obraz błękitnych oczu Walijczyka patrzących prosto na nią w oświetlonym jedynie jej świecą, korytarzu.
Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Rozsunąwszy zasłony uśmiechnęła się czując ciepłe promienie słońca padające na jej bladą twarz. Zaczęła się zastanawiać, co w tej chwili może robić Ivy. Uznała, że zapewne właśnie ratuje jakieś małe, urocze kotki przed zjedzeniem albo coś podobnego. Taka była właśnie Ivy. Urocza, cicha i dobra. Choćby nie wiadomo jak bardzo temu zaprzeczała, taka była. Nieważne, z jakiej rodziny się wywodziła, ważne jaka była. Nie to, co Sorelle. Cała rodzina zwyczajna, a tylko ona Nocna Łowczyni. Najdziwniejszy przypadek w historii od czasów Aleksandra Wielkiego.
Wtem wróciła Sophie z ciemnozieloną suknią z szafy pani Branwell. Sorelle ubranie przypadło do gustu i po pół godzinie szamotania się z gorsetem i kilku niecenzuralnych słowach z XXI w. była gotowa. Gotowa na śniadanie... Jak to idiotycznie brzmi.
Zgarnęła fałdy sukni w pięści, uniosła tak wysoko, by dało się sensownie iść i rozpoczęła schodzenie po schodach, tupiąc przy tym obcasami. Wciąż czuła na policzkach uszczypnięcia Sophie, która uznała, że jest zbyt blada. We włosach miała jakieś idiotyczne i wpijające się w czaszkę spinki. Ogólnie Sorelle uznała, że ten świat nie jest dla niej.
Gdy w końcu dotarła do jadalni usłyszała stłumione parsknięcie. Szybko namierzyła wściekłym spojrzeniem Willa i zamordowała go wzrokiem.
- Pięknie wyglądasz - oznajmił.
- A twój głos ocieka jadem - odparła, siadając do stołu. Rozejrzała się. Nikogo jeszcze nie było.
- Nie możesz po prostu przyjąć komplementu? - spytał czarnowłosy, dosiadając się.
Sorelle spojrzała na niego spode łba.
- Tam skąd pochodzę za każdym komplementem stoją nieczyste chęci, więc sam rozumiesz.
William popatrzył na nią przez chwilę, a cwany uśmieszek zszedł z jego ust.
- Przykro mi - oznajmił.
- E, tam - Sorelle machnęła ręką. - Daję sobie radę. Widziałeś może Ivy?
Will pokręcił głową. W tym momencie do jadalni dołączył Jem wraz z Charlotte i Henrym. Sorelle wstała, uśmiechnęła się lekko i przywitała.
- Dzień dobry, nazywam się Sorelle Steelforest i naprawdę serdecznie dziękuję za udzieloną pomoc.
Charlotte zamarła i tylko patrzyła na nią, natomiast Henry uśmiechnął się szeroko i ucałował dłoń dziewczyny. Jem zrobił podobnie. W końcu Charlotte powróciła do świata żywych i przytuliła delikatnie dziewczynę.
- Udzielanie pomocy Nocnym Łowcom to nasz obowiązek jako Instytutu, prawda? Proponuję rozpocząć śniadanie i porozmawiać na spokojnie - powiedziała pani Branwell, a po chwili dodała. - A gdzie twoja przyjaciółka, panno Steelforest?
- Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia - odpowiedziała Sorelle i zaczynała już się poważnie martwić.
- Sophie! - Charlotte zawołała pokojówkę. Dziewczyna szybko pojawiła się w jadalni. - Obudziłaś panienkę Aquaflame?
- Udałam się do niej najpierw, proszę pani, ale nikogo nie było. Łóżko pościelone, ubrania zniknęły. Miałam zamiar o tym poinformować, jak tylko pomogę panience Steelforest z suknią, ale potem wezwano mnie do kuchni i...
- Dziękuję, Sophie. Dobrze się spisałaś - Charlotte naciągnęła trochę prawdę, ale widziała smutek w oczach Sophie. Nie mogła tak po prostu na nią nakrzyczeć za to, że nie dopilnowała gości.
- Być może panienka Aquaflame... - zaczął Jem, ale Sorelle mu przerwała.
- Ivy. Proszę, mówcie nam po imieniu, od tych nazwisk plącze mi się język. Po prostu Ivy i Sorelle.
- Dobrze. No, więc być może Ivy po prostu postanowiła odejść.
- Nie mogła! - głos Sorelle stał się nieco zbyt donośny. - Mamy tutaj ważną misję, nie mogła tak po prostu odejść - dodała spokojniej.
- Można wiedzieć jaką misję? - zapytał Henry, nakładając sobie porcję jajecznicy.
Sorelle spuściła wzrok.
- Niestety nie. Ale musicie mi zaufać. I pomóc odnaleźć Ivy.
***
Ivy cholernie bolała głowa. Pulsowała tępo, ale mocno, sprawiając, że dziewczyna musiała marszczyć czoło. Oprócz tego czuła się dobrze. Mniej otumaniona i zmęczona, ale gdy otworzyła oczy i chciała się poruszyć, coś było nie tak.
Po pierwsze powietrze okropnie śmierdziało i piekło w oczy. Ivy miała wrażenie, że jest w chmurze żrącego dymu i obawiała się tego, iż wypaliło jej już oczy, bo nic nie widziała. Wszędzie było ciemno.
Po drugie poczuła na sobie więzy. Siedziała ciasno opleciona liną, którą ktoś zawiązał na śliczną kokardkę. W efekcie nie była w stanie dotknąć swojej bolącej głowy.
Nagle dotarły do niej wspomnienia spotkania ze zmutowanym czarownikiem. Nie chciała umrzeć, ale z drugiej strony wciąż żyje, co pozwalało jej przypuszczać, że czarownik nie będzie chciał jej zabić.
Skuliła się, gdy usłyszała głosy.
- ... tylko nie zapomnij, Isaac! - niski, warkoczący dźwięk należał do jej oprawcy. Odpowiedzi nie usłyszała.
Wielki zielonkawy porośnięty mchem czarownik wszedł do pokoju, w którym się znajdowała. Obrzucił ją szybkim spojrzeniem, po czym postawił niedaleko kosz ze świeżymi warzywami.
- Wy, Nocni Łowcy - splunął. - Jesteście najgorszym, co mogło nas spotkać. Nie mamy gdzie spać, co jeść, kogo zabijać. Polujecie na nas jak na jelenie, choć wcale nie jesteście tacy silni. Złapałem cię bez trudu.
Ivy, nauczona doświadczeniem, nie odpowiedziała na żadną z tych zaczepek.
- Ale to już koniec, przynajmniej dla ciebie - czarownik zaśmiał się. Ivy poruszyła niespokojnie.
- Jak to? - odezwała się cicho.
Czarownik parsknął śmiechem.
- Normalnie. Podam cię okolicznym czarownikom na obiad. Ponoć po zjedzeniu Nefilim ma się specjalnie zdolności.
Obleciał ją strach.
- Ale wiesz, że nie musisz mnie jeść? - upewniła się Ivy, wydając z siebie dziwnie wysoki odgłos. Była przerażona, ale usiłowała to ukryć.
Po pierwsze powietrze okropnie śmierdziało i piekło w oczy. Ivy miała wrażenie, że jest w chmurze żrącego dymu i obawiała się tego, iż wypaliło jej już oczy, bo nic nie widziała. Wszędzie było ciemno.
Po drugie poczuła na sobie więzy. Siedziała ciasno opleciona liną, którą ktoś zawiązał na śliczną kokardkę. W efekcie nie była w stanie dotknąć swojej bolącej głowy.
Nagle dotarły do niej wspomnienia spotkania ze zmutowanym czarownikiem. Nie chciała umrzeć, ale z drugiej strony wciąż żyje, co pozwalało jej przypuszczać, że czarownik nie będzie chciał jej zabić.
Skuliła się, gdy usłyszała głosy.
- ... tylko nie zapomnij, Isaac! - niski, warkoczący dźwięk należał do jej oprawcy. Odpowiedzi nie usłyszała.
Wielki zielonkawy porośnięty mchem czarownik wszedł do pokoju, w którym się znajdowała. Obrzucił ją szybkim spojrzeniem, po czym postawił niedaleko kosz ze świeżymi warzywami.
- Wy, Nocni Łowcy - splunął. - Jesteście najgorszym, co mogło nas spotkać. Nie mamy gdzie spać, co jeść, kogo zabijać. Polujecie na nas jak na jelenie, choć wcale nie jesteście tacy silni. Złapałem cię bez trudu.
Ivy, nauczona doświadczeniem, nie odpowiedziała na żadną z tych zaczepek.
- Ale to już koniec, przynajmniej dla ciebie - czarownik zaśmiał się. Ivy poruszyła niespokojnie.
- Jak to? - odezwała się cicho.
Czarownik parsknął śmiechem.
- Normalnie. Podam cię okolicznym czarownikom na obiad. Ponoć po zjedzeniu Nefilim ma się specjalnie zdolności.
Obleciał ją strach.
- Ale wiesz, że nie musisz mnie jeść? - upewniła się Ivy, wydając z siebie dziwnie wysoki odgłos. Była przerażona, ale usiłowała to ukryć.
Zielony czarownik jedynie warknął coś w odpowiedzi, dokładając do paleniska kilka drewien. Dziewczyna ruszyła ramionami, sprawdzając jak mocno jest skrępowana. Zbyt mocno.
W domu było ciemno i wilgotno, śmierdziało krwią i wydzielinami z rynsztoka. Ivy łzawiły oczy, bolały mięśnie i bardzo chciała umrzeć. Co z tego, że była Nocną Łowczynią? Jej mama z pewnością by dla niej takiego życia nie wybrała. Czasem Ivy miewa wrażenie, że lepiej byłoby zginąć z całą rodziną w Sydney, niż walczyć z życiem wszędzie indziej. Po co to wszystko?
- Już mam - drzwi otworzyły się tak nagle, że serce dziewczyny wskoczyło prosto do gardła.
Wszedł przez nie wysoki, szczupły chłopak o ciemnobrązowych włosach niosący kolejne kosze. Ivy przeklęła w duchu. Dlaczego zawsze wpada w tak beznadziejne sytuacje?
Przybysz spojrzał na nią. Miał śliczne orzechowe oczy, ale Aquaflame nie miała czasu się nad tym zastanawiać.
- Przepraszam, ale muszę mu pomóc - odezwał się w jej stronę chłopak.
- Isaac! Obiadu się nie przeprasza - warknął czarownik, krojąc warzywa.
- Nie musisz - szepnęła Ivy. - Proszę cię - nawet nie zauważyła kiedy w jej oczach pojawiły się łzy.
Widziała w oczach Isaaca, że jej współczuje ale ten pokręcił przecząco głową.
- Muszę, on mnie uczy korzystać z magii.
Ivy, pomimo całej sytuacji zagrożenia życia, poczuła zainteresowanie. Słowa Isaaca znaczyłyby, że jest on również czarownikiem, a nie miał ani skrzydeł, ani dziwnych oczu.
- Zacznij ją rozbierać, przecież ubrań nie jadamy - poleciał chłopakowi czarownik.
- Już mam - drzwi otworzyły się tak nagle, że serce dziewczyny wskoczyło prosto do gardła.
Wszedł przez nie wysoki, szczupły chłopak o ciemnobrązowych włosach niosący kolejne kosze. Ivy przeklęła w duchu. Dlaczego zawsze wpada w tak beznadziejne sytuacje?
Przybysz spojrzał na nią. Miał śliczne orzechowe oczy, ale Aquaflame nie miała czasu się nad tym zastanawiać.
- Przepraszam, ale muszę mu pomóc - odezwał się w jej stronę chłopak.
- Isaac! Obiadu się nie przeprasza - warknął czarownik, krojąc warzywa.
- Nie musisz - szepnęła Ivy. - Proszę cię - nawet nie zauważyła kiedy w jej oczach pojawiły się łzy.
Widziała w oczach Isaaca, że jej współczuje ale ten pokręcił przecząco głową.
- Muszę, on mnie uczy korzystać z magii.
Ivy, pomimo całej sytuacji zagrożenia życia, poczuła zainteresowanie. Słowa Isaaca znaczyłyby, że jest on również czarownikiem, a nie miał ani skrzydeł, ani dziwnych oczu.
- Zacznij ją rozbierać, przecież ubrań nie jadamy - poleciał chłopakowi czarownik.
***
- Musi gdzieś być.
Usta Sorelle krwawiły od dłuższego czasu od zbyt długiego przygryzania. Dziewczyna była tak zestresowana zniknięciem przyjaciółki, że nawet nie zauważyła kiedy po brodzie zaczęła płynąć krew.
- Daj rękę - poprosił Jem, który znikąd pojawił się obok.
Podała mu dłoń bez słowa. Chłopak wyciągnął stelę i narysował iratze. Podziękowała cicho.
- Nie martw się, Ivy się znajdzie - Tessa poklepała ją po ramieniu.
Sorelle spojrzała na nią. Jak ma się nie martwić? Przecież ich misja, życie Ivy, życie Jace'a, przyszłość... Tego było tak dużo, a Ivy, która zazwyczaj uspokajała rozhuśtane nerwy Sorelle, zniknęła.
- Nikt nic nie widział. Wyszła w nocy. Może spróbujmy ze Znakami tropiącymi? - zaproponował Will.
Sorelle bez słowa pokiwała głową.
________________________________________________________
Witajcie!
Wiecie, co jest zabawne? Nagły napływ komentarzy, gdy długo nie dodaję. To naprawdę zabawne xd. Ale postaram się już tak nie robić (choć nie obiecuję). Nie wiem o czym jeszcze ględzić, więc życzę po prostu miłego dnia i może małego komentarza ;)
Wow, świetne, perfekcyjny rizdział. Kiedy next? Czekam. <3. Julia
ReplyDeleteNo mareszcie dodałaś roździał ile można czekać :D ?.
ReplyDeleteNo ale dodaj następny jutro albo dziś xd .
Prosze prosze prosze prosze błagam .
Czekam na next . Ale mam nadzieje że nie tak długo ;)
Super. Ile trzeba czekać na takie cudo. Czekam na next. Błagam dodaj szybko. :) Ania
ReplyDeleteCzytam i czekam na nexta ^^
ReplyDeleteNie wiem czy bawisz się w takie rzeczy, ale nominuje twojego bloga do Liebster Blog Award więcej szczegółów na moim blogu http://camp-half-blood-story.blogspot.com
ReplyDeleteNo, muszę przyznać, że miło mnie zaskoczyłaś. Wchodzę sobie kontrolnie na twojego bloga i BUM!, jest nowy rozdział! Z resztą bardzo fajny. Muszę przyznać, że Sorelle podbiła moje serce. Ivy też jest bardzo fajna i trochę równoważy ten wybuchowy charakter swojego parabatai. Will jak zwykle świetny. Jestem również zadowolona, ponieważ wygląda na to, że nie zrobiłaś z Tessy takie "słodkiej idiotki". Tak trzymać!
ReplyDeleteZ niecierpliwością czekam na NN.
Ps. Wpadnij do mnie, miło by było:
http://valerie-holdman-i-wampiry.blogspot.com
K.
Kiedy dodasz nexta?
ReplyDelete