2014-09-09

Rozdział 4

      To doprawdy przerażające jak stare rzeczy przechowywane są w piwnicach Instytutu. Sorelle z szeroko otwartymi ustami, nie zważając na kurz, gapiła się na potężne kufry, które wyciągali Jace i Alec. I to tylko po to, by wydobyć stare, dziewiętnastowieczne suknie dla niej i Ivy. Kolejny kufer wędrował do salonu, gdzie Maryse je przetrząsała i oglądała stan ubrań. Przy siódmym kufrze pełnym myszy i zaledwie kilku strzępków sukni doszła do wniosku, że dziewczyny przeniosą się w strojach bojowych z tamtego okresu.
      - Tak będziecie wiarygodniejsze - zapewniła, poprawiając koszulę stroju Sorelle. Czarnowłosa przewróciła oczami.
      - Zapewne tak...
      - Poza tym Magnus ma was przenieść prosto pod koła wozów, którymi Will i Jem podążali do posiadłości Lightwoodów, by pokonać Benedicta - dodała, podchodząc do Ivy i upewniając się, że wszystko wygląda na dziewiętnastowieczne. Nawet fryzury im pozmieniała.
      - Świetnie. Od razu walka - mruknęła Sorelle, ale cieszyła się. Dzięki temu zdobędą ich zaufanie, co pomoże im na dłuższą metę zwłaszcza, że nie mogą powiedzieć im kim są i po co przybyły.
      - Sorelle - westchnęła Ivy. - Tessa będzie wtedy w sukni ślubnej, tak? - upewniła się dziewczyna. Wolała być pewna, że zna całą historię tak dokładnie, że będzie mogła jej pilnować.
      Maryse uśmiechnęła się.
      - Ivy, znasz to dostatecznie dobrze. Uda wam się, wiem to.
      Sorelle przewróciła oczami, ale się nie odezwała.
      - Dobra, wszystko czeka obok Bramy, przyjdźcie tam za chwilę - dodała z pokrzepiającym uśmiechem Maryse, po czym wyszła, zostawiając je same.
       - Sorelle, muszę ci coś powiedzieć - odezwała się Ivy, jak tylko drzwi za panią Lightwood się zamknęły. Przyjaciółka posłała jej pytające spojrzenie. - Wiesz, że nie możemy ingerować w bieg historii...
      - Tak.
      - No, a James Carstairs jest śmiertelnie chory. Będzie umierał przy nas, a my znamy lekarstwo - podzieliła się z Sorelle swoją największą obawą. Bo to nie tego, że odkryją u niej krew faerie się bała. Bała się, że tak polubi Jema, że nie powstrzyma się i zdradzi mu lekarstwo. A wtedy plan Grayowla się wypełni. Tessa nie poślubi Willa i w efekcie Jace się nie narodzi.
      Sorelle patrzyła na nią chwilę szeroko otwartymi oczami, po czym powoli się odezwała.
      - No tak, ale nie możemy się wycofać... Nikt nie mówił, że to będzie proste. Damy radę, Ivy - uśmiechnęła się do przyjaciółki, choć sama nie była przekonana. - Idziemy?
      Ivy pokiwała głową i ruszyły do wyjścia.
***
      Bramę do podróży w czasie zbudowali na podobieństwo tej pierwszej, którą zbudował Henry Branwell wraz z Magnusem. Stała sobie na zewnątrz i straszyła szarymi runami z Czarnej Księgi. Wokół Bramy zgromadzili się praktycznie wszyscy. Clary uśmiechająca się pokrzepiająco, Jace z miną, która wskazywała skrzętnie chowany podziw, Simon z zaniepokojoną miną, Robert, który najchętniej zajął by ich miejsce w tej niebezpiecznej misji, Isabelle, w której oczach widniała troska o przyjaciółki, nawet Alec wydawał się być zmartwiony. No, i Maryse. Jedynie Magnus był wesoło podekscytowany.
      - Wszystko działa - klasnął w dłonie aż posypały się niebieskie iskry. - Wskakujcie.
      Sorelle spojrzała na Ivy. Jej delikatne rysy zdawały się pozostawać niewzruszone, jednak po dłuższej obserwacji dało się zauważyć, że zaciska zęby. Wtem to Ivy spojrzała na przyjaciółkę i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Wyciągnęła do niej rękę.
      - Już czas - oznajmiła Sorelle poważnym tonem.
      Ivy parsknęła śmiechem.
      - Czuję się jak w filmie - mruknęła.
      - I jak w filmie ruszymy prosto w szpony problemów i zagrożenia życia - kontynuowała Sorelle, chwytając przyjaciółkę za dłoń.
      - Gotowe? - dało się słyszeć cichy głos Maryse.
      - No, ruszcie się, bo Grayowl wygra walkowerem - mruknął Jace.
      Sorelle zdążyła jedynie odwrócić się i posłać mu poirytowane spojrzenie, póki nie została wciągnięta w błyszczącą Bramę.
***
      W środku szczerego pola pojawiła się błyszcząca plama, z której dosłownie wypadły dwie młode niewiasty. Z cichymi jękami zebrały się z ziemi i rozejrzały.
      - Jakie zadupie! - jęknęła czarnowłosa.
      - Teraz się mówi "prowincja" - wtrąciła ta z jasnobrązowymi włosami.
      Srebrnooka posłała jej poirytowane spojrzenie.
      - Poza tym ten strój ciśnie mnie w...
      - Patrz, jadą! - przerwała jej Ivy wskazując dwa niewielkie punkty majaczące na drugim końcu pola.
      - I co teraz? - spytała Sorelle.
      - Musimy znaleźć drogę i rzucić się pod koła - oznajmiła Ivy, ruszając przed siebie.
      - Aha. Zaraz, co?! - zmierzyła zdezorientowanym wzrokiem przyjaciółkę.
      - Takie był plan, nie pamiętasz? Zresztą, chodź - powiedziała i pociągnęła ją za sobą.
      Szły sprężystym krokiem jednocześnie nieco chowając się w zbożu. Sorelle po cichu zaczęła tęsknić za skórą z dodatkiem poliestru, który był materiałem na strój bojowy XXI wieku. Sięgnęła do buta szukając steli i zapasowego noża. Czując, że są na swoim miejscu uspokoiła się.
      A chwilę potem wpadła na Ivy, która raptownie się zatrzymała.
      - Ej - syknęła Sorelle.
      - Cicho - szepnęła Ivy. - Na trzy wyskakujemy. Raz, dwa... Trzy! - i rzuciły się pod koła nadjeżdżającego powozu.
      Konie Nocnych Łowców gwałtownie przystanęły i zaczęły parskać przestępując z nogi na nogę. Z powozu wyskoczył młody chłopak o atramentowoczarnych włosach. Emanowała od niego wściekłość. Podszedł do dziewcząt i nie patrząc na nic szarpnął Ivy za ramię usiłując odsunąć, przy czym syczał coś w obcym języku. Sorelle jednym skokiem przewróciła go, usiadła na nim przygniatając go własnym ciężarem i przyłożyła seraficki nóż do jego gardła.
      Na twarzy chłopaka malowało się zaskoczenie, jakby nie spodziewał się dwóch Nocnych Łowczyń w środku pola.
      - Sorelle, przestań - poprosiła Ivy odciągając przyjaciółkę od Łowcy. Czarnowłosa niechętnie odsunęła ostrze od gardła chłopaka.
      Z powozu wyskoczył drugi chłopak i niepatrząc na dziewczyny syknął.
       - Ruszże się, Herondale.
      - Nie widzisz, że zaatakowały mnie te dwie panie? - odparł, podnosząc się z ziemi.
      - Nie obchodzą mnie twoje brudne marzenia - odparował tamten. - Jedźmy, bo mój... ten robal...
      - Tak, wiem... - mruknął czarnowłosy. - Lightwoodowie i ich problemy. Kto ma je rozwiązywać jak nie my? - otrzepał się z ziemi i spojrzał na, wciąż ściskającą w dłoni nóż, Sorelle. - A wy co tu robicie?
      - To nieistotne - odezwała się Ivy, przeczuwając, że przyjaciółka może zrobić coś nie tak. - Przybyłyśmy pomóc.
      Herondale zmierzył je wzrokiem.
      - Jesteście pewne?
      - Najbardziej na świecie - tym razem to Sorelle przybrała oficjalny ton. Minęła chłopaka i wsiadła do powozu. - Jedźmy, demon czeka.
      Ivy zdusiła śmiech i wsiadła za nią. Herondale wyjątkowo powstrzymał się od komentarza i zajął się powozem.
***
      Szczerze powiedziawszy Sorelle niewiele zapamiętała z tej walki. Od przejścia przez Bramę bolała ją głowa i było jej niedobrze. Nie przechodziło to nawet po narysowaniu trzech iratze, dlatego dziewczyna uznała, że tak ma być. Pamiętała jedynie, że to Gabriel Lightwood zabił ojca-robala i, że tak powinno być. Zaraz potem zemdlała.
      - ... naprawdę nie wiecie, kto to jest? - w pokoju rozbrzmiewał zaniepokojony głos kobiety.
      - Absolutnie żadnego - Sorelle skrzywiła się na dźwięk tego głosu. Herondale. Ten, który robił problemy na środku pola. Co prawda była przygotowana na to, że będzie jeszcze bardziej irytujący niż Jace, jednak nie sądziła, że aż tak. Właściwie nie sądziła by ktokolwiek mógł być bardziej denerwujący.
      - Chyba się budzą, pani Branwell - cichy damski głos z kąta pokoju uspokoił nieco umysł Sorelle. To najprawdopodobniej Sophie.
      Rozległ się szelest sukien i Sorelle poczuła, że ktoś siada koło niej na łóżku. Zatrzepotała powiekami. Nad nią pochylała się młoda kobieta o brązowych włosach i zaniepokojonym spojrzeniu. Zajrzała w zakamarki pamięci. Charlotte Branwell.
      - Gdzie... - zdołała z siebie wykrztusić.
      - Jesteś w Instytucie - od razu odpowiedziała Charlotte. - Will, coś ty im zrobił, że obie takie nieprzytomne?
______________________________________________
Cześć!
Ogromnie się cieszę, że w końcu dokończyłam ten rozdział. Jest chyba krótszy niż poprzednie, ale dzięki szkole (wtf) mam więcej ochoty na pisanie. Hahahahaha dziwna zależność.
Tak czy inaczej, zakładka "Stwórca" jest w produkcji, więc niedługo dowiecie się czegoś o mnie ^^ (skoro tak bardzo chcecie).

3 comments:

  1. Super rozdział dzisiaj znalazłam twojego bloga i naprawdę mi się bardzo podoba. Będę czytać. Dodaj jak najszybciej nn
    eva

    ReplyDelete
  2. Super! Dodaj szybko nastepny rozdzial. Pozdrawiam
    J.

    ReplyDelete
  3. Dziś zaczęłam czytać Twojego bloga. :) Doczytam resztę w najbliższym czasie, może jeszcze dzisiaj.
    Muszę przyznać, że trochę ciężko mi się połapać, bo o ile dobrze zrozumiałam nawiązujesz do książki "Dary Anioła"? [Nie czytałam jej, ale być może kiedyś tam nadrobię zaległości.] Choć z rozdziału na rozdział łapię coraz więcej. Nie widzę żadnych błędów i styl wydaje mi się dobry, ale czegoś mi brakuje. Myślę o dynamice, opisach, nie mam pewności, czy to poprawi mój odbiór, ale na razie są fragmenty, które idą mi opornie. Przenoszenie w czasie zapowiada się ciekawie i na pewno jeszcze tu zajrzę, bo pomimo wytkniętych wad zainteresowało mnie Twoje opowiadanie. :)
    Weny! :)

    ReplyDelete